„Fiszka” to łowisko znajdujące się 7km od Śremu, które swoje otwarcie będzie miało w marcu 2021 roku. Jest to nowa, niewielka, ale bardzo urokliwa woda w której można złowić dosłownie wszystko! Na łowisku będzie około 30 stanowisk. Jest to woda dosyć równa, 2 metry od brzegu zaczyna się spad, który kończy się „półką” na około 20 metrze. W tym miejscu mamy 6 metrów głębokości jednak, gdy zaczniemy rzucać na 40/50 metrów wtedy głębokość wynosi zawrotne 11 metrów!
Pierwszy trening?
W listopadzie kolega Artur zaproponował łownie jeszcze przed otwarciem. Szybka wiadomość do Maćka, który bez namysłu zgodził się na przetestowanie nowej wody, zresztą… kto by się nie zgodził? :) Wspólnie ustaliliśmy, że spotkamy się nad wodą 22 listopada o godzinie 7.
Po przyjeździe na łowisko zastał nas silny wiatr oraz dość niska temperatura (około 5 stopni). W trójkę (wraz z Maćkiem przyjechał Mateusz) szybko wybraliśmy miejsca na których chcieliśmy łowić i zabraliśmy się do rozwijania naszego sprzętu oraz przygotowania mieszanek, którymi chcieliśmy łowić. Moja mieszanka składała się z pelletu Aller Aqua 2mm plus najzwyklejszej zanęty feederowej, natomiast na haczyk powędrowały pellety „za 2 złote” o smaku kryla oraz wątroby. Pierwsze branie nastąpiło po niecałej godzinie, zacięcie i czuć, że po drugiej stronie jest fajna rybka, jakie było moje zdziwienie, gdy po 5 minutowym holu w podbieraku wylądował karp, który ważył zaledwie 1,5kg. Jak się później okazało każda kolejna ryba była jeszcze silniejsza! Przez 5 godzin łowienia wypracowałem około 10 brań, największy karp ważył 6,5 kg.
Nigdy nie łowiłem na tak wymagającej wodzie. Po powrocie do domu czułem ogromny niedosyt, stwierdziłem, że muszę wrócić tam jeszcze w tym roku. Chwila namysłu, telefon do Artura, który zgodził się na wędkowanie.
Drugi trening!
Do drugiej potyczki z tą trudną wodą doszło 29 listopada. Na łowisku zameldowałem się o godzinie 9:00, warunki jeszcze gorsze niż tydzień wcześniej, przez 5 godzin łowienia towarzyszył mi wiatr oraz ciągłe opady deszczu. Do tego treningu jako zanęty użyłem Haldorado Blendex 2 in 1 o smaku ośmiornicy i kałamarnicy, na hak standardowo poszedł kryl „za 2 złote”. Po 30 minutach bez brania stwierdziłem, że trzeba coś zmienić, a dlaczego nie spróbować świeżo zakupionych przynęt Haldorado? Na jeden zestaw założyłem przynętę Pro Method Pellet 7mm o smaku HOT CARP, na drugą wędkę powędrował pellet o smaku SQUID. Po wrzuceniu zestawu do wody nie zdążyłem „nabić” drugiego podajniczka, a już miałem branie, mówię sobie cholera, ale fart! Jak się później okazało, te przynęty są genialne! Na branie czekałem średnio 3 minuty. W połowie łowienia chciałem sprawdzić moje poprzednie pellety, jak się okazało znowu przesiedziałem około 20 minut bez drgnięcia szczytówki. Szybka zmiana na Pro Method Pellet 7mm i znowu branie za braniem! Przez cały trening wypracowałem kosmiczne 35 brań! Byłem wręcz szczęśliwy, że dzięki ANGRYFISH oraz pomocy Maćka poznałem nowe przynęty, które są naprawdę skuteczne.
Trening Kuby.
8 grudnia wraz z wujkiem wybrałem się na trening, tym razem tylko w roli obserwatora. Po dojeździe na łowisko podpytaliśmy Artura, które stanowisko najgorzej wypadało podczas treningów. Kuba rozłożył się na tzw. „plaży”. Tego dnia plan Kuby zakładał, że do podajniczków powędruje „TripleX” z Haldorado, natomiast do testu poszły przynęty o smaku na które ja nie łowiłem. Po blisko 4 godzinach walki z wiatrakami, Kuba znalazł złoty środek. Jak się okazało magiczne kulki z Haldorado robią robotę, dosłownie! Przy holu pierwszej ryby Kuba zareagował podobnie do mnie, czyli był zachwycony siłą jaką posiadają tamtejsze ryby. Trochę ponad godzina łowienia i Kuba wypracowuje 7 brań. Wnioski z treningów wyciągnięte i na zawody ruszamy z Haldo!
Dzień zawodów.
13 grudnia rozegrane zostały pierwsze zawody na Fiszce. Odczuwaliśmy pewnego rodzaju presję, ponieważ razem z Kubą przypadł nam zaszczyt reprezentowania TEAM-u ANGRYFISH. Po dojeździe na łowisko, od razu można było zauważyć, że to organizatorzy są dla nas, a nie na odwrót. Pełen profesjonalizm oraz ciepło płynące od gospodarzy, zapewniły cudowną atmosferę. Łowisko było bardzo zadbane, stanowiska przygotowane w tzw. boxy. Na każdy brzeg przyznany był jeden sędzia, wszystko na najwyższym poziomie. Szybkie losowanie i mamy stanowisko 13, było to stanowisko położone w mniej rybnym sektorze łowiska. Dwa stanowiska wcześniej usiadł pierwszy TEAM ANGRYFISH. Swoje łowienie rozpocząłem od 40-go metra, natomiast Kuba zaczął „pod nogami”. Zaledwie 10 minut od rozpoczęcia zawodów miałem pierwsze branie, spóźnione cięcie zakończyło się brakiem ryby. Szybki nabicie podajniczka, rzut i po chwili w podbieraku ląduje pierwszy czterokilogramowy karp. W pierwszej godzinie udało się wyholować dwie ryby przy 5 braniach. Podczas dalszej części zawodów wiatr cały czas się okręcał, przez co brania na całym stawie praktycznie ustały. Blisko przez cztery godziny bezskutecznie szukaliśmy przynęty, która „otworzy” wodę, ale jak się później okazało cel uświęca środki. 30 minut przed końcem zawodów zaczynają się kolejne brania i odławiamy kolejne ryby.
Po sygnale kończącym zawody mieliśmy 4 sztuki w siatce, na około 10 brań! Demony przeszłości powróciły, bardzo słaba skuteczność z mojej strony i modlenie się, że 4 ryby nam wystarczą. Podczas zbiórki organizatorzy kolejny raz się popisali, duży grill, a do tego wyborna grochówka. Warto dodać, że Artur ma firmę cateringową, widać że zna się na swoim fachu. :) Podczas ogłoszenia wyników okazało się, że udało nam się stanąć na najwyższym stopniu podium, zaraz za nami uplasowała się drużyna EKSPERT TEAM, a na najniższym stopniu podium stanęła drużyna ANGRYFISH I, warto dodać, że Maćkowi, który startował w drużynie ANGRYFISH I udało się złowić największą rybę zawodów.
Można śmiało powiedzieć, że AngryFish zdominowało zawody ;)
W imieniu całego TEAM-u ANGRYFISH chcielibyśmy podziękować wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę oraz skrzyżowanie feederów.
Do zobaczenia nad wodą! :)